Analog VS Cyfra – Co Ty Wiesz o Fotografii, Jak w Życiu w Ciemni nie byłeś??

Fotografia się kończy. Kiedyś, to były czasy, klisza, to było coś. Teraz tylko bezmyślne cykanie, co ty wiesz o fotografii, jak w życiu w ciemni nie byłeś? Takich treści sporo w internetach, analogowi, mimo że w większości sami przeszli już na cyfrę, cały czas gardzą mniej lub bardziej tymi cyfrowymi. Cyfrowi się bronią, że nie sprzęt robi zdjęcia, a i tak trochę się tych analogowych boją – cholera ich wie, co tam wdychali w ciemni, może faktycznie wiedzą coś, czego my nie wiemy?

No to myślę sobie, czas, by się w tej sprawie wypowiedzieć i zastanowić, bo temat fotografów dzieli, a prawda, znając życie, jak zawsze pośrodku.

Zanim ruszę wątek, powiem jak to jest z nami. Jedno z nas już siedząc na nocniku trzymało jakąś Smienę w łapach, było piwnicznym alchemikiem i ma całe pudła klisz tu i tam. Drugie rozwijało koledze rolkę niewywołanej kliszy, by zobaczyć zdjęcia, wielbi za to wszystkie przejawy cyfryzacji i ma wytatuowane logo Photoshopa tam, gdzie nikt nie widzi. Toteż czuję, że mamy prawo się wypowiedzieć jako “osoba” bezstronna, bo gryźliśmy temat z każdej strony.

Grafika "Lata Praktica" - Monika Juraszek
Grafika “Lata Praktica” – Monika Juraszek

Kiedyś to były piękne czasy… Tak, wszyscy to lubimy, taka nostalgią po czymś, czego już nie ma. Jak ci człowiek powie, że lubi stare filmy, że zbiera stare płyty, to od razu masz Audrey Hepburn i Sinatrę przed oczami, od razu jakoś tak bardziej tego człowieka szanujesz. Nikt nie pomyśli, że “Gigantyczna jaszczurka” i “Atak podwodnych krabów” z lat 50-ch, to też stare filmy, a na starych płytach może być jakaś Sabrina. Stare nie musi być dobre. To po pierwsze. Po drugie, prawie każde pokolenie narzekało na sztukę swoich czasów, wspominając dawnych mistrzów i twierdząc, że sztuka się kończy. A potem spokojnie razem z tą swoją sztuką przechodzili na łamy podręczników jako kolejny wspaniały rozdział, styl, nurt. Niczym się tutaj od reszty nie różnimy, zrobimy swoje, odejdziemy i zastąpią nas inni, którzy będą wzdychać do naszych osiągnięć i narzekać na swoje czasy, taka już kolej rzeczy.

Kiedyś to było trudne. I tak i nie. To co my fotografowie wiemy, to jest i zawsze będzie trudne dla laika, nieważne, jaką sobie kupi lustrzankę. Ale też zawsze będzie to oczywiste i przyjemne dla nas, nieważne czy klisza czy RAW. Nie ma się czego obawiać, tajemnice zawodu zostały, zmieniliśmy tylko trochę narzędzia. Poza tym trudne wcale nie znaczy dobre. Kiedyś ciężko było ludzi leczyć bez penicyliny, ale dzisiejsi lekarze jakoś nie wzdychają do tamtych czasów, przeciwnie, cieszą się na każdy nowoczesny sprzęt, który pozwoli im na łatwiejszą, szybszą, lepszą pracę. Nie przeżywajmy i my, że tak bardzo ułatwiono nam życie.

Ci dzisiejsi to już nic nie potrafią. Tak, niektórzy nie potrafią, wśród wczorajszych też tacy byli. Umiejętność włożenia kliszy do korpusu nie jest oznaką talentu, tak samo jak umiejętność włożenia tam karty pamięci. Każdy mógł kupić lustrzankę, ba, prawie każdy lustrzankę miał, robił nią sobie zdjęcia z wakacji i komunii nawet bez większego talentu i doświadczenia. Dzisiaj, wczoraj i sto lat temu te same zasady rządziły i rządzą fotografią. Przysłona, czas naświetlania, czułość, każdy opanuje te kilka pojęć. Pytanie, co dalej z nimi zrobi. I tu dopiero zaczyna się fotografia, nieważne, na jakim jest nośniku, jeśli jest po prostu dobra.

A co z ciemnią? No cóż z nią, było trzeba kupić te wszystkie elementy i materiały i umieć je obsłużyć, jeśli chciałeś wywoływać zdjęcia sam. Cartier-Bresson np nie chciał, mówił, że nie interesuje go wcale co się dzieje z kliszą po naciśnięciu spustu migawki. Obchodziła go tylko praca z aparatem, reszta nie była już dla niego fotografią. A dzisiaj? Nie wiem, czy jest trudniej czy łatwiej, opanowanie cyfrowej ciemni, to też sztuka, wiedza i doświadczenie, cyfrowa ciemnia ma swoje zasady, swoje kosztuje, jej obsługi też trzeba się nauczyć, jeśli chcesz obrabiać zdjęcia sam. Jeśli nie, są od tego graficy, tak jak kiedyś byli fototechnicy.

W ciemni było przyjemnie. Oj i to bardzo. Atmosfera oczekiwania, wrażenie, że coś niesamowitego się zaraz wydarzy, cisza, spokój… ciemnia ma swoją magię i nikt jej tego nie odbierze. Godziny przed komputerem nic z tego nie mają, są trudniejsze, bardziej męczące i dużo mniej przyjemne.

Klisza miała 36 klatek i musiałeś je szanować, a teraz, cykasz bez opamiętania, aż coś wyjdzie. No cóż, tworzenie, to zawsze tony zmarnowanego materiału. Kiedyś tony papieru dla pisarza, teraz jeden plik, ale słowa zapisane na cyfrowych kartkach nie straciły nic ze swojego piękna. Fotograf do szacunku dla klatek musi dorosnąć, dojść do miejsca, w którym nie musi już robić bardzo dużo zdjęć. Ale ten szacunek nie zależy od sprzętu, bo kliszę też kupowało się na kilometry. Kiedy się kończyła, a wiedziałeś, że nie zrobiłeś jeszcze tego, co chciałeś, wkładałeś kolejną i kolejną i tak aż do skutku. Szczególnie podczas reportażu, kiedy to nie ty decydujesz o ilości zdjęć, tylko okoliczności. Mała ilość klatek i potrzeba wymieniania, a potem magazynowania klisz, to żaden pozytyw, to ograniczenie i minus fotografii analogowej.

Brak podglądu uczył pokory. Tak, nigdy do końca nie miałeś pewności, co ci tam wyszło, nawet jeśli idealnie ustawiłeś światło i parametry, nigdy nie wiedziałeś, czy modelka nie zamknęła jednego oka lub czy mucha nie usiadła jej na czole. Nie wiedziałeś, czy ta poza jest tak fotogeniczna, jaką wydaje się być na żywo. Ogromnie utrudniało to pracę, komercja i oczekiwania klienta bez podglądu, to był prawdziwy koszmar. Teraz sesję są tak drogie, ich organizacja tak wymagająca, że nie można sobie pozwolić na niepewność, dzisiaj nawet podgląd na aparacie, to za mało, zdjęcia ogląda się na monitorze w trakcie sesji, by mieć 100% pewności, że wszystko gra. Taki podgląd uczy pokory równie dobrze, jak jego brak – spieprzyłeś? Każdy natychmiast to zobaczy.

Zdjęcia analogowe mają duszę. Tak, stare domy mają duszę, zabytkowe meble, stare samochody mają duszę, jeśli wchodzimy na tereny duszy, to nie ma argumentów przeciw. Można po prostu lubić, czuć i chcieć robić zdjęcia w anachronicznej technice, są miłośnicy, warsztaty, kluby, jeśli ktoś czuje potrzebę i chęć obcowania z historią i sztuką w ten sposób – wspaniale. Na pewno wzbogaci go to jako artystę i człowieka. Tacy miłośnicy rzadko kiedy jadą po innych z powodu sprzętu.

Fotografia umiera. Są takie zawody, które umierają, bo czasy się zmieniają, był na przykład taki Pan, który zajmował się naprawą wiecznych piór, łatwo się domyślić, że nie ma dzisiaj zbyt dużo zleceń, tak jak zapalacz latarni gazowych czy dorożkarz. Ale nie fotograf. Fotograf dawno już nie miał tyle pracy, w dodatku tak różnorodnej. Fotografia nie umiera i nigdy nie umrze, jak nie umarł teatr po pojawieniu się kina, a kino po pojawieniu się telewizji. Fotografia wyszła z zakładów i krąży po świecie, zmienia swoje przeznaczenie, zmienia odbiorcę, ale jest potrzebna jak nigdy. Piękne czasy, proszę Państwa, to my z wami mamy właśnie teraz.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.