Ten wpis jest o tym, jak wy zadaliście nam pytania na Facebooku, a my na nie odpowiedzieliśmy. Po prostu. Mogliście zapytać o cokolwiek, zobaczcie, co wyszło z takiego zbiorowego wywiadu.
O obróbce
– Mikołaj. Co daje wam więcej frajdy? FOTOgrafika czy fotoGRAFIKA. Zdjęcia czy obróbka?
Lubię, kiedy zdjęcie z wspaniałego staje się doskonałe. Ale nie mogę powiedzieć, że obróbka sprawia mi więcej frajdy, to raczej poprawianie rzeczy, na które nie mamy wpływu, albo tego, co ktoś inny spieprzył – rozmazany makijaż, brak depilacji, źle uszyta kreacja, niedoskonała fryzura… Fotografia jest na pierwszym miejscu zdecydowanie, cała magia się dzieje na planie i w puszce, obróbka, to coraz częściej tylko przykra konieczność.
– Krystyna. Czy jest jakaś szansa na informacje obróbkowe?
Tak, nie mam nic do ukrycia. Wywołuję RAW do TIFF w ACR (Adobe Camera Raw) zazwyczaj bez większych poprawek, nie zmieniam ekspozycji, kolorów, nie ruszam krzywych. Po wywołaniu zajmuję się kosmetyką w Photoshopie. Moje podstawowe narzędzia, to łatka i pędzel korygujący plus formowanie (skraplanie). Tak naprawdę robię tylko kilka banalnych rzeczy, nie mam żadnych tajemnic. Pomaga umiejętność kształtowania damskiej pupy, jak rzeźbiarz i świadomość faktu, że nie jest to żadna pupa, tylko zbiór pikseli, z którym mogę zrobić co zechcę.
– Anka. Jak obrobić kilka zdjęć w identyczny sposób – zawsze mam z tym problem. Po wyeksportowaniu z LR jeszcze jak cie moge, a po spotkaniu z PS jakbym się nie starała to każde zdjecie jest inne (mimo, że teoretycznie powinny nawiązywać do siebie) A może się czepiam?Szczególnie kolory, WB, jak zaczynam grzebać przy krzywych i kol selektywnym to zawsze wychodzi inaczej i głupio wygląda jak oddaję komplet.
To może być pytanie zadane niewłaściwym osobom, bo my kolorystykę budujemy już na sesji, mamy od tego filtry żelowe, balans bieli, mieszanie świateł i td. Dlatego moja rada, to nie grzebać przy krzywych i kolorach selektywnych. Ja nie grzebię. Inna sprawa, czy faktycznie to jest problem, kiedy zdjęcia z jednej serii różnią się od siebie? Jestem za tym, by zdjęcia z sesji były różnorodne, by po zestawieniu ich ze sobą pojawiał się barwny kolaż. Rozumiem, że chodzi też o kolor skóry i o to, by nieboszczyk nie przeplatał się z dojrzałą dynią, w zależności od matrycy poprawnie naświetlona skóra ma podobny kolor, który jest mieszanką różowego i żółtego, a to, że na tej skórze pojawią się niebieskie refleksy, zielonkawe cienie, żółte bliki, to już sprawa oświetlenia. Nie widzę problemu, by w obrębie jednej sesji oświetlać zdjęcia inaczej.
O modelkach
– Joanna. Na jakiej zasadzie współpracujecie z modelkami bądź konkretnymi agencjami?
Przy komercji szukamy modelki razem z klientem, przeglądamy portfolia modelek w agencjach ale też na portalach typu Maxmodels. Jeśli wygląd, wymiary i wzrost pasują do koncepcji, a modelka nas inspiruje, klient ustala z dziewczyną/agencją stawkę i możemy pracować. Do zleceń komercyjnych staramy się polecać dziewczyny sprawdzone, które widzieliśmy na żywo i wiemy, że nas nie zawiodą. Dlatego robiąc coś dla siebie często umawiamy się z modelkami na TFP, ale w takim układzie każdy musi zyskać, czyli modelka musi być na tym samym poziomie co my. Nie chodzi tu o doświadczenie, tylko o wymiary i wygląd, to na ich podstawie decydujemy, czy dziewczyna potrafi sprawić, że nasze zdjęcia będą jeszcze lepsze. Jeśli dobrze nam się razem pracuje, współpracujemy dalej przy komercji.
– Katarzyna. Jakie zjawisko występuje częściej – modelka pozuje, przybiera fajną mimikę czy fotograf tłumaczy wszystko co i jak?
Kiedy mówimy o modelkach (nie dziewczynach, które myślą, że są modelkami), to pozowanie jest całkowicie po ich stronie. Oczywiście na początku sesji omawiamy razem klimat, efekt jaki chcemy osiągnąć ale to modelka pracuje nad pozami, nie fotograf. W trakcie fotograf daje modelce znać, czy poza mu odpowiada, czy głowa trochę wyżej, czy łokieć trochę do tyłu. Ale to są drobne korekty na gotowym układzie, który modelka powinna zaproponować. Nie traćcie czasu na dziewczyny, które pytają, jak się mają ustawić i co robić.
– Anetka. Jak zdobywacie pełne zaufanie modelek ? i nie mam na myśli tych co wiedzą jak pozować, tylko tych tak zwanych “szarych myszek” ?
Nie dzielę modelek na doświadczone i niedoświadczone, tylko na dobre i złe. Dobra modelka, nawet jeśli nigdy nie pozowała wcześniej, będzie naturalna w tym co robi, to wrodzony talent. Dlatego jeśli “szara myszka” jest dobrą modelką, będzie wiedziała co zrobić, nie trzeba jej przekonywać, wystarczy tylko dać jej możliwość. Problem w tym, że często są to dziewczyny 14-16 letnie, one lub ich rodzice są bardzo zaskoczeni tym, że tak doświadczony fotograf chce z nimi pracować, zaczynają się bać, że chodzi o jakiś podstęp. Wielu pstrykających zboczeńców skutecznie wpływa na reputację fotografów i czasem nie ma na to rady, trzeba po prostu odpuścić.
O parach młodych
– Izabella. pytanie w związku z ostatnim eebokiem… piszecie by nie bać się miasta, zdjęcia w mieście są fajne, mogą też podobać się klientom ale jedno to chcieć TAKIE zdjęcia a drugie to zapozować w tłumie gapiów miejskich – jak sobie radziliście z parami które nie potrafiły się wyluzować w czasie sesji w mieście czy macie jakieś niesamowite lub zabawne historie związane z takimi plenerami, czy każda miejska sesja była udana czy może nagle okazywało się że trzeba szukać czegoś innego.
W Polsce ludzie nie zaczepiają młodej pary, starają się udać obojętność lub ukryć spojrzenia, raczej idą swoją drogą, po kilku klatkach młodzi się po prostu oswajają z sytuacją. Nie warto się nastawiać na skrępowanie młodych, trzeba zachowywać się tak, jakby się działo coś naturalnego, im się takie nastawienie szybko udzieli, jeśli fotograf jest wyluzowany i pewny, to za chwilę młodzi też tacy będą. Jakieś niemiłe komentarze, typu “i tak się rozwiodą” lub zaczepianie przez bezdomnych, próbujących zrobić “bramę” łatwo jest ignorować. Na plenerach zagranicznych w popularnych miejscach jest trochę inaczej, całe tłumy ludzi nagle zatrzymują się by popatrzeć, robią zdjęcia, cieszą się, każdy próbuję pogratulować, powiedzieć młodej, że jest piękna. Na takie miłe rzeczy wypada odpowiedzieć, uśmiechnąć się, podziękować, to może być męczące. Ale znów, nie krępujące, kiedy cały plac San Marco w Wenecji nagle zaczyna bić brawa, lub całe schody Hiszpańskie w Rzymie zaczynają wiwatować na cześć młodej pary, to gęsia skórka gwarantowana. Poza tym wśród nieznajomych w obcym kraju czy w obcym mieście młodzi czują się swobodniej, na więcej sobie pozwalają a pod koniec sesji zdarza im się polubić taką uwagę, czują się jak gwiazdy.
– Marcin. Pytanie wprost ze stolarni. Jak wygląda praca z drewnem… czyli jakie macie patenty na Pary, którym można mówić, pokazywać i niby pozują jak chcesz, ale nadal brak “tego czegoś” w ich postawie i podejściu?
Z drewnem lepiej iść po najmniejszej linii oporu, powiedzieć sobie, że to nie będzie sesja życia, zrobić wszystko, by od strony fotograficznej zdjęcia były jak najładniejsze – piękny widok, zaskakujący efekt, jakieś dobre światło – i starać się by młodzi jak najmniej te zdjęcia popsuli swoją drewnowatością (niech stoją o coś oparci, idą gdzieś w oddali, patrzą w bok, nie wysilają się). Potem oddać materiał, nie publikować w portfolio, napić się i zapomnieć.
O promowaniu się
– Rafał. Ja mam dwa pytania W jaki sposób można sie promować na początku drogi ? oraz Jak zdobywac zlecenia Komercyjne ?
Temat strasznie obszerny, dla każdego rodzaju fotografii odpowiedź będzie inna. Mówiąc w skrócie, znam dwie drogi: jedna odgórna, czyli szukanie uznania u kogoś ważnego/znanego, kto cię później przedstawi szerszej publiczności, druga oddolna – dotarcie do szerszej publiczności samemu, by ktoś ważny/znany cię zauważył. W tej chwili jest mnóstwo gwiazd na całym świecie (w tym fotografów), którzy po tym, jak wiele razy dostali w pysk zamykającymi się drzwiami ważnych instytucji, powiedzieli “pieprzyć magazyny, pieprzyć telewizję, pieprzyć zamknięty świat, do którego tylko nieliczni mają dostęp” i wypromowali się sami za pomocą internetu. Blogi, YouTube, Instagram, Flickr, Thublr, możliwości jest mnóstwo. Obie metody mają jedno “ale” – i do jednej i do drugiej musisz być bardzo dobry.
– Katarzyna. Nie wiem czy dacie mi odpowiedź, ale jestem ciekawa jak można by by zacząć wysyłanie zdjęć do magazynów. Mówię tutaj o zdjęciach typu beauty. Czy to ma sens w ogóle? A i ciekawa jestem czy są jakieś agencje dla fotografów na terenie Polski do których jest sens startować. Mówię o agencjach typu Art+commerce.
Wiele magazynów ma na stronie zakładkę “submissions” lub też ma w zakładce “kontakt” adres mailowy, na który można wysyłać zdjęcia do publikacji, wystarczy wysłać swoje prace i poczekać na odpowiedź. Odmowa nie oznacza, że ze zdjęciami coś jest nie tak, może po prostu nie pasowały do numeru lub ktoś był szybszy i zabrakło już miejsca. Zawsze można uderzyć do innego magazynu lub wysłać inne zdjęcia. Trzeba pamiętać, że większość magazynów nie interesuje się pojedynczymi zdjęciami, publikowane są tzw edytoriale, czyli historie składające się z serii zdjęć, najlepiej każde z innej stylizacji. Zdjęcia typu beauty też przejdą, jeśli będą połączone wspólnym motywem, biżuterią, dodatkami i td. Czy to ma sens? Dla jednych ma dla innych nie ma. Za zdjęcia opublikowane na takiej zasadzie magazyny nie płacą, jest to jakiś prestiż, ale też nie ma co liczyć na wielki rozgłos. Jeśli chcesz pochwalić się fanom na FB, że masz publikację, to tak, ma to sens, na ludzi niezwiązanych z branżą informacje o publikacji też działają, więc może zrobi to wrażenie na przyszłym kliencie, kto wie.
Co do agencji, to jeżeli ktoś czuje, że jest na poziomie Tyszki czy Pukowca, może startować do Warsaw Creatives.
O błyskaniu
– Wojciech. Pytanie dotycz błyskania w postaci smaczku w innym kolrze na dzjęciu np. z filtrem niebieskim CTB. Jak w praktyce dobieracie podział mocy błysku? Światłomierz? Próbne strzały? Czy może szczypta tego, garść tamtego, zamieszać i podawać bez przypraw?
Nie mamy światłomierza, nigdy nie mieliśmy, na początku była to metoda prób i błędów, w końcu sprzęt cyfrowy daje możliwość zobaczenia od razu, co jest nie tak i dopracowania tego na miejscu. Po kilkudziesięciu sesjach wiesz już mniej więcej, jak ma wyglądać podział, jaka moc lamp jest potrzebna i gdzie je ustawić. Teraz, po siedmiu latach błyskania, patrząc na plan zdjęciowy po prostu widzę, gdzie światło powędruje, od czego się odbije i co z tego wyniknie.
O genezie
– Anetka. Skąd wzięła się Wasza pasja do fotografii? Co spowodowało początek Waszej przygody z nią?
Radosław jest fotografem typu “od zawsze” – Smiena w kołysce, Zenit na komunię, ciemnia w piwnicy, wykształcenie foto i takie tam. Ja siebie nie nazywam fotografem, studiowałam historię sztuki, kulturoznawstwo, zajmowałam się malarstwem, pisaniem. Razem zaczęliśmy pracować nad Pięknografią ok 7 lat temu, ale nie była to wtedy pasja, traktowałam nasze zajęcie jak biznes, który trzeba było rozwinąć zostając jednym z najlepszych. To były lata wyrzeczeń, ciągłego uczenia się i morderczej pracy. Teraz dopiero możemy porozmawiać o pasji, bo kiedy jesteś w czymś dobry i już nie musisz się martwić o kawałek chleba, przychodzi to z łatwością i przynosi satysfakcję.
– Piotr. Nie wiem czy było to pytanie w poprzednich akcjach, ale zapytam. Jaka jest geneza Dreammakera? Kto wpadł na pomysł, i w ogóle skąd ten pomysł się wziął?
Dreammaker w 100% jest pomysłem i dziełem Radosława. On zawsze szukał różnych sposobów na ciekawe efekty prosto z puszki, podczas sesji dużo eksperymentował z rozszczepianiem światła, przykładając do obiektywu kryształy, szkło i inne rzeczy. Pewnego dnia wziął koraliki, klej na ciepło i rączkę po złamanej parasolce oświetleniowej i zrobił pierwszy prototyp. Dreammaker zadebiutował na Facebooku ponad rok temu, kiedy narysowałam go na grafice oświetleniowej, by pokazać, jak osiągnęliśmy efekt widoczny na zdjęciu. Zainteresowanie projektem Radosława było tak duże, że po jednym wpisie mieliśmy w ciągu godziny ok 50 wiadomości od fotografów z prośbą o zrobienie dla nich Dreammakera. Od tamtej pory Radosław bardzo udoskonalił swój gadżet, ale dalej robi wszystko ręcznie i testuje osobiście.
– Ola. Jak to się stało że jesteście tacy zajebiści?
Niektórzy twierdzą, że zajebistość jest cechą wrodzoną, ale ja wiem, że zajebistości trzeba chcieć i wiedzieć, że pewnego dnia ona przyjdzie, inaczej nie warto nawet zaczynać. Jeśli dzisiaj jest źle, jutro będzie jeszcze gorzej, za to pojutrze będzie zajebiście.
O współpracownikach
– Krystyna. Jak na początku budowy portfolio ogarnąć kwestię wizażu nie bankrutując przy tym?
Dobry wizaż do sesji niekomercyjnych nie jest wcale taki drogi, jak wielu się wydaje. Można oczywiście pracować TFP z wizażystami, którym zależy na zdjęciach – wielu wizażystów latami pracuje w salonach, maluje klientki indywidualne i nie ma żadnego portfolio, chętnie godzą się na malowanie za zdjęcia. Natomiast naprawdę polecam odżałować czasem te 100-200 zł i zapłacić za kogoś dobrego, zobaczyć jak DOBRY wizaż powinien wyglądać. Gwarantuję skok jakościowy i zdumienie, jak można było pracować z byle kim, by potem wątpić w swoje umiejętności obróbkowe. Te wszystkie gładkie buzie, to żadna tajemnica obróbkowa, ja też nie wiem, jak zrobić brzoskwinki z powierzchni księżyca. To po prostu dobra modelka+dobry make up, jeśli ktoś chce się rozwijać nie powinien na tym oszczędzać. Poza tym dzisiaj ty jesteś klientem dobrego wizażysty, jutro on może zostać twoim.
O pomysłach
– Daria. Od czego pochodzą wasze pomysły i co kieruję waszym umysłem gdy robicie zdjęcia?
Rzadko kiedy mamy na sesji totalnie wolną rękę, większość zdjęć robimy dla klienta, który przychodzi do nas z konkretnym produktem, a my musimy ten produkt sprzedać pozostając wiernym swojemu gustowi i stylowi. Można planować, wymyślać ujęcia i dobudowywać ideologię, ale na koniec i tak pozostaje konfrontacja z wyglądem modelki, stylizacją, formatem druku i innymi przyziemnymi sprawami. Wtedy się już nie myśli o inspiracjach tylko bierze się aparat, włącza się lampy i pracuje tak, by to co ma być idealne było idealne.
– Karolina. Jakie macie sprawdzone patenty na to, by tanim kosztem zdjęcie uczynić “innym”, wyjątkowym? Chodzi mi o domowe proste triki, by zrobić coś z niczego (konkretnie ? np założenie folii wokół obiektywu, daje fajną poświatę i nadaje zdjęciu charakter) .Wasz dreammaker też jest takim sposobem. Może macie takie inne, ciekawe sposoby, które czasami praktykujecie, które warto by poznać, o których my prości amatorzy fotografii (jeszcze) nie mamy pojęcia?
Długie czasy z zamrożeniem ruchu błyskiem, korzystanie z filtrów korekcyjnych ze zmianą balansu bieli by oszukać aparat, kolorowa tkanina, folia, worek na śmieci narzucony na lampę by zabarwić światło, szkło, kryształy przed obiektywem by światło rozszczepić, zoomowanie na długim czasie, by wyciągnąć jedną postać z tłumu, malowanie światłem… Sposobów jest ogrom, myślę, że to temat na długą książkę, ale wszystkie sprowadzają się do rozumienia czterech podstawowych spraw: przysłona, czas naświetlania, balans bieli, błysk. Każdy gadżet, każdy sposób jest oparty na tym, że możemy manipulować przysłoną rozpraszając lub skupiając uwagę odbiorcy, że możemy malować światłem, rozmazywać, pokazywać ruch, naświetlając matrycę dłużej, niż jest to “bezpieczne”, że światło ma kolor i że możemy mieć na niego wpływ. Kiedy już się zrozumie, że nic cię tak naprawdę nie ogranicza, każdy patyczek staje się gadżetem.
Dziękujemy za pytania, nasza subiektywna nagroda w postaci ebooka do wyboru wędruje do Marcina za pracę z drewnem, dodatkowa nagroda za poprawienie humoru jest dla Oli z pytaniem o zajebistość, prosimy o kontakt. Kolejne pytania tradycyjnie można zadawać w komentarzach tu i na fejsie, lajkować, udostępniać… jeśli czujesz wszechogarniającą potrzebę, nie powstrzymuj się, nigdy nie wiadomo, kogo zapragniemy nagle za coś nagrodzić. O.